7. dzień - żegnamy się z Davidem, poranną kawę pijemy jeszcze w Bordeaux, potem w miarę szybko łapiemy stopa i jesteśmy w Tuluzie.
Nocujemy w centrum u znajomych kuzyna Karo, jeździmy cały dzień na miejskich rowerach, idziemy do kina i siedzimy nad rzeką do 4 nad ranem. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz